Oj.. No w końcu miały być trzy godziny... - wymamrotała znudzona Feniksa, siedząc na kanapie. Wpatrywała się w zegar, z którego wynikało, że chłopacy spóźniają się dziesięć minut. Mogli iść okrężną drogą albo... Miziać się po drodze...
Jej przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zerwała się z mebla i podbiegła do nich, otwierając je. Przed nią stała dwójka chłopaków. Pierwszy - wysoki, miał kasztanowe włosy i ciemno-granatowe oczy. Ubrany był na luzie, a jego prawy nadgarstek oplatany był przez kilka bransoletek.
Drugi - niższy, miał pastelowo - różowe włosy z białymi końcówkami i miętowo zielone oczy. Ubrany był w, trochę za dużą, bluzę, ciemne rurki i czapkę. Kurtkę miał rozpiętą. Chłopcy byli dobrymi i zaufanymi przyjaciółmi Feniksy. Znali się praktycznie, że od piaskownicy i nigdy nie rozstali. Wiedzieli o sobie dosłownie wszystko i, choć nie mówili tego sobie, nastolatka wiedziała, że ta dwójka, choć nieświadomie, troszczy się o siebie nawzajem.
Wpuściła Will'a i Shevę do domu.
- Oh, Królowo Ognia i Niewoli, jakże miło z twej strony, że wpuściłaś nas w twoje skromne progi. - wyższy chłopak ukłonił się z uśmiechem na twarzy.
- Jakże mi miło plebsie przystojny, a teraz wstawaj z klęczków. - dziewczyna się zaśmiała. - Sheva, ściągaj kurtkę. Mam nadzieję, że naładowaliście się energią, bo czeka nas całonocny maraton~ - wykrzyknęła wesoła i obruciła się w okół własnej osi.
- A jak~! Ciekawk mnie to, czy Will będzie ziewał, bo to by oznaczało, że w jego organizmie zostało tylko 20% baterii. - zaśmiał się chłopiec o nietypowych włosach.
Gdy ściągli buty, kurtki, czapki i szaliki - udali się do pokoju Feniksy. Dla samej dziewczyny był on zwyczajny, ale dla chłopaków był istnym rajem.
Ściany, w kolorze szmaragdu i podłoga z ciemnego drewna dawały niezwykły klimat. Na ścianie, pod którą znajdowało się dwuosobowe łóżko z szmaragdową pościelą i srebrnymi poduszkami, wił się wielki, srebrno-zielony wąż. Komoda, biurko i szafa z ciemnego drewna z srebrnymi zdobieniami stały po prawej stronie pokoju, natomiast po lewej znajdywały si3 drzwi do łazienki, meblościanka, a na niej telewizor. Przed meblościanką stał stoliczek, a przed nim szmaragdowa kanapa, na ciemnym dywanie.
- Iście Ślizgoński wystrój, lady - szepnął Will.
- Tak, tak. Przestańcie się zachwycać i chodzcie oglądać~! - dziewczyna rzuciła się na kanapę, a chłopcy za nią.
- Więc... Co będziemy oglądać? - spytał Sheva sięgając po chipsy.
- Na początek komedie, później fantasy, sciencs-fiction, a na koniec... HORRORY~! - Feniksa wykrzyknęła to tak, że gdyby nie Will, miska z chipsami miałaby miejsce na podłodze.
- Ty to umiesz przestraszyć... - oznajmił miętowo-oki.
- Nium~ Oglądamy~! - to mówiąc, dziewczyna włączyła telewizor.
Faith szła przed miasto trzymając dłonie w kieszeniach płaszczu. Zmierzała do kawiarni pod nazwą: 'Zakątek cytrusów'. Nazwa wzięła się prawdopodobnie z tego, że kawiarenka znajdywała się pod drzewami cutrusowymi.
Dziewczyna skręciła w lewą stronę, po czym ominęła kilka kamienic i znalazła się na dziedzińcu, ze wszystkich stron otoczony kamiemicami z wbydowanymi mieszkaniami i sklepami, a na samym środku mieszczący wielką fontannę, której sam szczyt zdobiła piękna rzeźba, przedstawiająca elfa z koszykiem, w którym znajdywały się owoce. Nie na darmi przecież, dziedzinjec ten był nazywany przez wszystkich Dziedzińcem Elfiej Chwały. Jak podawały legendy, kiedyś, gdy na Ziemii nie było jeszcze tego miasta, na opuszczone łąki i lasy, przywędrował Król Elfów, ze swoją świtą. Postanowili, że założą tu wioskę o celtyckiej nazwie, której nikt, oprócz nich nie rozszyfruje i nie zgadnie. Tak też się stało, a że Król zmarł w wieku 700 lat, rządze wioską przejmowali jego przodkowie, dzięki którym wioska rozrosła się w wielkie miasto, a w środku tegoż miasta, jako znak o obecności wioski, pozostawiono i pielęgnowano tą fontannę. Faith poznała legendę tego miasta, gdy będąc jeszcze w gimnazjum weszła do biblioteki, a że nie było bibliotekarki, udała się do działu ksiąg, z których korzystać mogli tylko nauczyciele i założyciele szkoły. Gdy tak szperała po książkach natrafiła właśnie na tą, mówiącą o historii założenia miasta i tak dowiedziała się wszystkiego.
Ale wracając do niebiesko-okiej. Dziewczyna podeszła już do kawiarenki, gdzie czekała już na nią, odziana w lawendowy płaszcz, wysoka dziewczyna. Gdy tylko zauważyła Faith od razu się rozpromieniła, a jej lokowane, kasztanowe włosy wydostały się spod czapki i opadły na jej ramiona.
- Faith!
- Hej, Key. - przywitała się i przytuliła do przyjaciółki. - Chodź, wejdziemy do środka.
- Tak. - odpowiedziała dziewczyna, a jej mleczno-czekoladowe oczy zaiskrzyły.
Mimo, że była o 6 lat młodsza od Faith, była od niej wyższa. Dziewczyny zajęły miejsce w rogu kafejki, gdzie stała miękka, pastelowo-żółta kanapa, a ubranja wierzchnie powiesiły na wieszaku, w kształcie kratki, po której pnęły się łodygi winogron.
- No, więc opowiadaj, jak było we Francji? - zapytała z uśmiechem rudo-włosa.
Za oknem, niebo zdążyło już przybrać ciemno-granatowo-czarny kolor.
=~=
Uwierzycie, moi mili, że to mój 100 post na tym blogu? Dopiero niedawno to zauważyłam xD Ale cieszę się, że tak długi ze mną i moimi wypocinami wytrzymaliście C: Postanowiłam, że będę robić krótsze lub dłuższe rozdziały, a dodawać je częściej :D Do rozdziału 10 powinna toczyć się akcja z tymi właśnie, drugoplanowymi postaciami :P
Liczę, na komentarze, a jak ma to być krytyka, to uzasadniona :D