Święta
i nowy rok minęły w przyjemnej atmosferze. Śniegu było pełno,
niestety, tak samo jak i lodu. Gołe gałęzie drzew pokryte były
grubą warstwą śniegu, która obsypywała przechodniów, gdy tylko
jedna z nich załamała się upuszczając ciężar na niej
spoczywający. Chodniki i ulice pokrywał lód, skryty pod cienką
warstwą białej czapy, co sprawiało, że ludzie dość często
wywracali się, gdy spieszyli do czegoś nie zważając na to, że
pod śniegiem mogą czekać niespodzianki.
U
Kuro i Yukiyi niewiele się pozmieniało. Chłopiec w czasie ferii –
które teraz miał – zajmował się bliźniakami, podczas gdy
demon pracował w swoim biurze. Często wieczorem siadali całą
czwórka przy kominku i oglądali rodzinne komedie w telewizorze.
Czarno-włosemu bardzo potrzebne było uczucie posiadania
jakiejkolwiek rodziny. Dzięki temu czuł się niesamowicie
szczęśliwy. Tak, jakby ta część z niezbyt szczęśliwego okresu
jego życia zniknęła, a na jej miejsce wstąpiła zupełnie inna,
wesoła, która każdym dniem karmiła go chęcią do życia. Na
myśl, że tak może być już zawsze, od środka zalewało go
przyjemne ciepło i rodzinna miłość do bliźniąt i biało-włosego
chłopaka. Bardzo chciał, aby to wszystko w najbliższej przyszłości
okazało się prawdą.
Drewniane
orzechowe drzwi od łazienki otworzyły się, a z samego
pomieszczenia wyszedł niski chłopiec z turbanem na głowie
zrobionym z puchatego, błękitnego ręcznika. Ubrany
był w białą koszulkę i dresowe, czarne spodnie. Ręce trzymał na
ręczniku wycierając nim głowę. Skierował
się
do salonu, a będąc tam od razu napadła go Mao.
– Yuki,
porysujesz ze mną? – zapytała uśmiechając się szczerbato do
niego. Pare dni temu wyleciał jej przedni ząb, co wyglądało
uroczo w połączeniu z jej szerokim uśmiechem.
– Nie
teraz, dobrze? Za chwilkę. – Chłopiec potargał włosy
dziewczynki.
– No...
okay – dziewczynka uśmiechnęła się ponownie i wróciła na
dywan, gdzie siedział Mio w otoczeniu kredek i kartek.
– Nie
boisz się, że Ci upaprają dywan? – zaśmiał się chłopiec,
zwracając swe słowa w stronę, siedzącego na fotelu, Kuro.
– Nie
za bardzo mnie to obchodzi. – demon odpowiedział uśmiechem. –
Wytrzeć ci te włoski? – zaśmiał się i poklepał miejsce przed
sobą. Fotel był w miarę duży, więc mógł ich pomieścić.
Yukiya
zarumienił się lekko, ale pokiwał głową zajmując wskazane
wcześniej miejsce. Kuro od razu położył swoje dłonie na ręczniku
i zaczął nimi ruszać, wycierając głowę chłopca. Ten natomiast
przymrużył oczy, mrucząc cicho. Uwielbiał, gdy ktoś głaskał go
po głowie, czy plecach, bądź po prostu bawił się jego włosami.
Dla niego to uczucie było nieporównywalne z żadnym innym.
Słysząc
mruczenie chłopca Kuro zachichotał cicho, a po chwili zaprzestał
wycierania mu głowy i magią przywołał do siebie drewnianą,
lakierowana na błękitny kolor szczotkę, ze złotymi zdobieniami na
obudowie. Odłożył szczotkę na swoje prawe udo i ściągnął
Yuki'emu ręcznik z głowy. To, co mu się ukazało, strasznie go
zdziwiło.
– Yukiś...
Farbowałeś włosy? – spytał, przeczesując między palcami pasmo
włosów, które niegdyś były czarne. Teraz bowiem, miały
wspaniały kolor platynowego blondu i nie kręciły się już tak,
jak dawniej. Co prawda nadal były zakręcone, ale tworzyły raczej
urocze loczki, które okalały twarz chłopca siedzącego przed nim.
– Nie,
a co? – dopiero, gdy chłopiec odwrócił głowę spostrzegł, o co
chodziło demonowi. – Aaa, widocznie farba już zeszła –
oznajmił i, jak gdyby nigdy nic, uśmiechnął się promiennie.
– Czyli
twoje carne włoski były farbowane – stwierdziła dziewczynka,
podbiegając do fotela i wdrapując się chłopcu na nogę. Przez to,
że straciła ząb zaczęła uroczo seplenić. – Ale tak ci
ładniej. – uśmiechnęła się.
– Dziękuję
i tak, to była farba. Nie sądziłem, że zejdzie tak późno.
Kuro
cały czas był oszołomiony, więc się nie odezwał, lecz cały
czas studiował fryzurę. Nie mógł się nadziwić tym, jak dzięki
jasnym włosom, Yuki jeszcze bardziej przypomina mu aniołka z ziemi.
Zastanawiał się, od kiedy nieodłączna stała się myśl, że
chciałby, by ten drobny chłopiec został tu na zawsze z nimi.
Wiedział, że decyzja należy do niego, ale nie mógł dopuścić do
siebie świadomości, że chłopiec może odmówić. W pewnym sensie
przywiązał się do niego tak, że nawet dzień spędzony bez jego
towarzystwa, jest dniem straconym.
– Więc
mówisz, że farbowałeś włosy, tak? – mruknął. – Więc tak
mnie ciekawi, czy czasem nie nosisz soczewek? – wypalił z
uśmiechem na twarzy.
Yukiya
zarumienił się i spuścił lekko głowę.
– No...
W sumie... To tak... – powiedział, jąkając się.
Uśmiech
Kuro, jeśli to możliwe, poszerzył się jeszcze bardziej.
– A
pokażesz swoje prawdziwe oczęta? – wymruczał, na co chłopiec
jeszcze bardziej się zarumienił.
– Okay,
tylko poczekaj chwilkę. – Yuki wziął ręcznik z kolana demona i
pobiegł do łazienki.
Będąc
w pomieszczeniu zamknął za sobą drzwi, po czym odwiesił ręcznik
na srebrny wieszak na ścianie.
Łazienka
nie była zbyt duża. Utrzymana była w kolorze błękitu i srebra.
Na ścianie naprzeciwko drzwi znajdywało się średniej wielkości
lustro oraz dwie wysokie szafki, po obu stronach lustra. Ustawione
były tak, że zajmowały całą ścianę. Po lewej stronie stała
duża, błękitna wanna z prysznicem, zasłoną i pięknymi,
srebrnymi zdobieniami oraz nóżkami. Nieco dalej od niej, a bliżej
drzwi, znajdywała się biała umywalka, z błękitnym kranem,
kurkami i zdobieniami wokół muszli. Nad nią zawieszone było
lustro, z przyczepioną do niego, równie szklana półką, na której
znajdywało się błękitno-srebrne pudełko z szczoteczkami, obok
którego leżała pasta do zębów. Ubikacja znajdywała się po
prawej stronie łazienki. Była to błękitna muszla klozetowa z
białą klapą. Po jej lewej stronie stała mała, błękitna półka,
z mozaiką przedstawiającą ocean o zachodzie słońca. Na niej
stało parę plecionych koszyczków, w których znajdywały się
szczotki i grzebienie do włosów, parę gumek należących do Mao,
chusteczki i inne przydatne rzeczy. Na samym środku łazienki leżał
puszysty, błękitny dywan.
Yuki
podszedł do lustra zatapiając bose stopy w mięciutkim dywanie i
rozkoszując się tym uczuciem. Sięgnął palcami do oczu i
wyciągnął czarne soczewki, odkładając je do pudełeczka
znajdującego się na szafce. Spojrzał na siebie w lustrze.
Tak
naprawdę jego oczy nie były czarne. Były za to strasznie
ciemno-niebieskie, jak burzowe niebo podczas nadchodzącego sztormu.
Soczewki zaczął nosić od czasu wypadku rodziców i brata. Jako, że
wtedy właśnie była burza, a on obwiniał się za ich śmierć,
znienawidził swój kolor oczu. Z czasem przypatrywał się im i
widział wtedy wszystkie wesołe chwile podczas burz, gdy rodzina
jeszcze żyła, ale zaraz potem zostały one zastępowane tym jednym
wydarzeniem.
Chłopiec
westchnął, odgarnął sobie, jeszcze trochę wilgotną, grzywkę z
czoła i ruszył z powrotem do salonu.
– Jestem
– powiedział z uśmiechem, podchodząc do fotela i stając przed
nimi.
Kuro
uśmiechnął się, złapał chłopaka za biodra i pociągnął na
jego poprzednie miejsce. Nie wysłuchując jego oburzeń sięgnął
po szczotkę i – z namaszczeniem – zaczął czesać jego włosy.
– Wydawało
mi się, że chciałeś zobaczyć kolor moich włosów? – spytał
oburzonym tonem, mając wydymane policzki, dzióbek i lekko zmrużone
oczka.
– No
tak, ale jeśli będziesz chodził z mokrą, i w dodatku
nierozczesaną głową, podczas zimy, to możesz się przeziębić. A
tego nie chcemy. – w końcu demon odłożył szczotkę i pogładził
chłopca po głowie, na co ten lekko zamruczał. Kuro uśmiechnął
się i posadził go sobie na kolanach, by móc przyjrzeć się jego
twarzy.
Yuki
na policzkach miał lekkie, bladoróżowe rumieńce. Oczy miały w
sobie radosne iskierki, a także odbijał się od nich blask kominka,
które znajdował się po ich lewej stronie. Jednak to ich kolor i
jego głębia tak naprawdę przyciągnęły wzrok demona. Nigdy nie
widział człowieka, ba, czy nawet odmieńca, który miałby tak
błękitne oczy. Przyciągały one swoją głębią, a gdy się w nie
wpatrzyło miało się wrażenie, jak gdyby płynął w nich sam
ocean.
Chłopiec
zarumienił się pod wpływem uważnego spojrzenia, jakim obdarzał
go Kuro. Nie widział, by ktoś kiedykolwiek patrzył w jego oczy z
większym skupieniem. Dzięki temu sam również mógł przyjrzeć
się oczom demona, które miały kolor niczym najgłębsza krew.
Teraz, od blasku kominka, przypominały dwa, roziskrzone ogniem,
rubiny.
– Masz
naprawdę piękne oczka – powiedział z uśmiechem demon i odsunął
swą twarz od odpowiednika chłopca.
– Ty
również. – Yuki uśmiechnął się do niego promiennie.
Kuro
również odpowiedział uśmiechem i magią odłożył szczotkę na
jej pierwotne miejsce w łazience.
– To
polysujesz ze mną? – chłopiec odwrócił się w stronę głosu.
Mao stała przy fotelu z blokiem rysunkowym i kredkami w dłoniach.
– Tak,
chodźmy.
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~
A oto i kolejny rozdział SwN~! Cieszcie się, tak jak ja~! Ja się cieszę, bo wreszcie skończyłam go pisać XDD Jednak ferie dobrze wpływają na człowieka ^A^ Ale katar i kaszel, od którego bolą płuca, to już nie ;w; Niemniej jednak, mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ^ ^ Pozdrawiam~!
Właśnie, w końcu są ferie ...<3 A rozdzialik pyszny X3 Taaaki słodki TuT
OdpowiedzUsuńKimchi już nie pisze tak jak kiedyś :0 ale teraz chyba lepiej Ci to wychodzi :0
OdpowiedzUsuńNawiązując do rozdziału - słodki aniołek *~* jeszcze mu brakuje skrzydełek i bum! Lecimy aż do gwiazd~
No.
Pozdrawiam~