Tyle Was tu było *O*

czwartek, 6 lutego 2014

Szczęście w nieszczęściu ~ 9

   Święta i nowy rok minęły w przyjemnej atmosferze. Śniegu było pełno, niestety, tak samo jak i lodu. Gołe gałęzie drzew pokryte były grubą warstwą śniegu, która obsypywała przechodniów, gdy tylko jedna z nich załamała się upuszczając ciężar na niej spoczywający. Chodniki i ulice pokrywał lód, skryty pod cienką warstwą białej czapy, co sprawiało, że ludzie dość często wywracali się, gdy spieszyli do czegoś nie zważając na to, że pod śniegiem mogą czekać niespodzianki.
   U Kuro i Yukiyi niewiele się pozmieniało. Chłopiec w czasie ferii – które teraz miał – zajmował się bliźniakami, podczas gdy demon pracował w swoim biurze. Często wieczorem siadali całą czwórka przy kominku i oglądali rodzinne komedie w telewizorze. Czarno-włosemu bardzo potrzebne było uczucie posiadania jakiejkolwiek rodziny. Dzięki temu czuł się niesamowicie szczęśliwy. Tak, jakby ta część z niezbyt szczęśliwego okresu jego życia zniknęła, a na jej miejsce wstąpiła zupełnie inna, wesoła, która każdym dniem karmiła go chęcią do życia. Na myśl, że tak może być już zawsze, od środka zalewało go przyjemne ciepło i rodzinna miłość do bliźniąt i biało-włosego chłopaka. Bardzo chciał, aby to wszystko w najbliższej przyszłości okazało się prawdą.
   Drewniane orzechowe drzwi od łazienki otworzyły się, a z samego pomieszczenia wyszedł niski chłopiec z turbanem na głowie zrobionym z puchatego, błękitnego ręcznika. Ubrany był w białą koszulkę i dresowe, czarne spodnie. Ręce trzymał na ręczniku wycierając nim głowę. Skierował się do salonu, a będąc tam od razu napadła go Mao.
   – Yuki, porysujesz ze mną? – zapytała uśmiechając się szczerbato do niego. Pare dni temu wyleciał jej przedni ząb, co wyglądało uroczo w połączeniu z jej szerokim uśmiechem.
   – Nie teraz, dobrze? Za chwilkę. – Chłopiec potargał włosy dziewczynki.
   – No... okay – dziewczynka uśmiechnęła się ponownie i wróciła na dywan, gdzie siedział Mio w otoczeniu kredek i kartek.
   – Nie boisz się, że Ci upaprają dywan? – zaśmiał się chłopiec, zwracając swe słowa w stronę, siedzącego na fotelu, Kuro.
   – Nie za bardzo mnie to obchodzi. – demon odpowiedział uśmiechem. – Wytrzeć ci te włoski? – zaśmiał się i poklepał miejsce przed sobą. Fotel był w miarę duży, więc mógł ich pomieścić.
   Yukiya zarumienił się lekko, ale pokiwał głową zajmując wskazane wcześniej miejsce. Kuro od razu położył swoje dłonie na ręczniku i zaczął nimi ruszać, wycierając głowę chłopca. Ten natomiast przymrużył oczy, mrucząc cicho. Uwielbiał, gdy ktoś głaskał go po głowie, czy plecach, bądź po prostu bawił się jego włosami. Dla niego to uczucie było nieporównywalne z żadnym innym.
   Słysząc mruczenie chłopca Kuro zachichotał cicho, a po chwili zaprzestał wycierania mu głowy i magią przywołał do siebie drewnianą, lakierowana na błękitny kolor szczotkę, ze złotymi zdobieniami na obudowie. Odłożył szczotkę na swoje prawe udo i ściągnął Yuki'emu ręcznik z głowy. To, co mu się ukazało, strasznie go zdziwiło.
   – Yukiś... Farbowałeś włosy? – spytał, przeczesując między palcami pasmo włosów, które niegdyś były czarne. Teraz bowiem, miały wspaniały kolor platynowego blondu i nie kręciły się już tak, jak dawniej. Co prawda nadal były zakręcone, ale tworzyły raczej urocze loczki, które okalały twarz chłopca siedzącego przed nim.
   – Nie, a co? – dopiero, gdy chłopiec odwrócił głowę spostrzegł, o co chodziło demonowi. – Aaa, widocznie farba już zeszła – oznajmił i, jak gdyby nigdy nic, uśmiechnął się promiennie.
   – Czyli twoje carne włoski były farbowane – stwierdziła dziewczynka, podbiegając do fotela i wdrapując się chłopcu na nogę. Przez to, że straciła ząb zaczęła uroczo seplenić. – Ale tak ci ładniej. – uśmiechnęła się.
   – Dziękuję i tak, to była farba. Nie sądziłem, że zejdzie tak późno.
   Kuro cały czas był oszołomiony, więc się nie odezwał, lecz cały czas studiował fryzurę. Nie mógł się nadziwić tym, jak dzięki jasnym włosom, Yuki jeszcze bardziej przypomina mu aniołka z ziemi. Zastanawiał się, od kiedy nieodłączna stała się myśl, że chciałby, by ten drobny chłopiec został tu na zawsze z nimi. Wiedział, że decyzja należy do niego, ale nie mógł dopuścić do siebie świadomości, że chłopiec może odmówić. W pewnym sensie przywiązał się do niego tak, że nawet dzień spędzony bez jego towarzystwa, jest dniem straconym.
   – Więc mówisz, że farbowałeś włosy, tak? – mruknął. – Więc tak mnie ciekawi, czy czasem nie nosisz soczewek? – wypalił z uśmiechem na twarzy.
   Yukiya zarumienił się i spuścił lekko głowę.
   – No... W sumie... To tak... – powiedział, jąkając się.
   Uśmiech Kuro, jeśli to możliwe, poszerzył się jeszcze bardziej.
   – A pokażesz swoje prawdziwe oczęta? – wymruczał, na co chłopiec jeszcze bardziej się zarumienił.
   – Okay, tylko poczekaj chwilkę. – Yuki wziął ręcznik z kolana demona i pobiegł do łazienki.
   Będąc w pomieszczeniu zamknął za sobą drzwi, po czym odwiesił ręcznik na srebrny wieszak na ścianie.
   Łazienka nie była zbyt duża. Utrzymana była w kolorze błękitu i srebra. Na ścianie naprzeciwko drzwi znajdywało się średniej wielkości lustro oraz dwie wysokie szafki, po obu stronach lustra. Ustawione były tak, że zajmowały całą ścianę. Po lewej stronie stała duża, błękitna wanna z prysznicem, zasłoną i pięknymi, srebrnymi zdobieniami oraz nóżkami. Nieco dalej od niej, a bliżej drzwi, znajdywała się biała umywalka, z błękitnym kranem, kurkami i zdobieniami wokół muszli. Nad nią zawieszone było lustro, z przyczepioną do niego, równie szklana półką, na której znajdywało się błękitno-srebrne pudełko z szczoteczkami, obok którego leżała pasta do zębów. Ubikacja znajdywała się po prawej stronie łazienki. Była to błękitna muszla klozetowa z białą klapą. Po jej lewej stronie stała mała, błękitna półka, z mozaiką przedstawiającą ocean o zachodzie słońca. Na niej stało parę plecionych koszyczków, w których znajdywały się szczotki i grzebienie do włosów, parę gumek należących do Mao, chusteczki i inne przydatne rzeczy. Na samym środku łazienki leżał puszysty, błękitny dywan.
   Yuki podszedł do lustra zatapiając bose stopy w mięciutkim dywanie i rozkoszując się tym uczuciem. Sięgnął palcami do oczu i wyciągnął czarne soczewki, odkładając je do pudełeczka znajdującego się na szafce. Spojrzał na siebie w lustrze.
Tak naprawdę jego oczy nie były czarne. Były za to strasznie ciemno-niebieskie, jak burzowe niebo podczas nadchodzącego sztormu. Soczewki zaczął nosić od czasu wypadku rodziców i brata. Jako, że wtedy właśnie była burza, a on obwiniał się za ich śmierć, znienawidził swój kolor oczu. Z czasem przypatrywał się im i widział wtedy wszystkie wesołe chwile podczas burz, gdy rodzina jeszcze żyła, ale zaraz potem zostały one zastępowane tym jednym wydarzeniem.
   Chłopiec westchnął, odgarnął sobie, jeszcze trochę wilgotną, grzywkę z czoła i ruszył z powrotem do salonu.
   – Jestem – powiedział z uśmiechem, podchodząc do fotela i stając przed nimi.
   Kuro uśmiechnął się, złapał chłopaka za biodra i pociągnął na jego poprzednie miejsce. Nie wysłuchując jego oburzeń sięgnął po szczotkę i – z namaszczeniem – zaczął czesać jego włosy.
   – Wydawało mi się, że chciałeś zobaczyć kolor moich włosów? – spytał oburzonym tonem, mając wydymane policzki, dzióbek i lekko zmrużone oczka.
   – No tak, ale jeśli będziesz chodził z mokrą, i w dodatku nierozczesaną głową, podczas zimy, to możesz się przeziębić. A tego nie chcemy. – w końcu demon odłożył szczotkę i pogładził chłopca po głowie, na co ten lekko zamruczał. Kuro uśmiechnął się i posadził go sobie na kolanach, by móc przyjrzeć się jego twarzy.
   Yuki na policzkach miał lekkie, bladoróżowe rumieńce. Oczy miały w sobie radosne iskierki, a także odbijał się od nich blask kominka, które znajdował się po ich lewej stronie. Jednak to ich kolor i jego głębia tak naprawdę przyciągnęły wzrok demona. Nigdy nie widział człowieka, ba, czy nawet odmieńca, który miałby tak błękitne oczy. Przyciągały one swoją głębią, a gdy się w nie wpatrzyło miało się wrażenie, jak gdyby płynął w nich sam ocean.
   Chłopiec zarumienił się pod wpływem uważnego spojrzenia, jakim obdarzał go Kuro. Nie widział, by ktoś kiedykolwiek patrzył w jego oczy z większym skupieniem. Dzięki temu sam również mógł przyjrzeć się oczom demona, które miały kolor niczym najgłębsza krew. Teraz, od blasku kominka, przypominały dwa, roziskrzone ogniem, rubiny.
   – Masz naprawdę piękne oczka – powiedział z uśmiechem demon i odsunął swą twarz od odpowiednika chłopca.
   – Ty również. – Yuki uśmiechnął się do niego promiennie.
Kuro również odpowiedział uśmiechem i magią odłożył szczotkę na jej pierwotne miejsce w łazience.
   – To polysujesz ze mną? – chłopiec odwrócił się w stronę głosu. Mao stała przy fotelu z blokiem rysunkowym i kredkami w dłoniach.
   – Tak, chodźmy.

~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~

A oto i kolejny rozdział SwN~! Cieszcie się, tak jak ja~! Ja się cieszę, bo wreszcie skończyłam go pisać XDD Jednak ferie dobrze wpływają na człowieka ^A^ Ale katar i kaszel, od którego bolą płuca, to już nie ;w; Niemniej jednak, mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ^ ^ Pozdrawiam~!


2 komentarze:

  1. Właśnie, w końcu są ferie ...<3 A rozdzialik pyszny X3 Taaaki słodki TuT

    OdpowiedzUsuń
  2. Kimchi już nie pisze tak jak kiedyś :0 ale teraz chyba lepiej Ci to wychodzi :0
    Nawiązując do rozdziału - słodki aniołek *~* jeszcze mu brakuje skrzydełek i bum! Lecimy aż do gwiazd~
    No.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za skomentowanie ^ ^ Komentarze dają WIELKIEGO kopa do dalszej pracy :D